Warning: include(../../../menuP.php): failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/avamex/arturwegrzyn.pl/public_html/galeria/201008_Peenemunde/04/201008_Peenemunde_04.php on line 54
Warning: include(../../../menuP.php): failed to open stream: No such file or directory in /home/klient.dhosting.pl/avamex/arturwegrzyn.pl/public_html/galeria/201008_Peenemunde/04/201008_Peenemunde_04.php on line 54
Warning: include(): Failed opening '../../../menuP.php' for inclusion (include_path='.:/opt/alt/php55/usr/share/pear:/opt/alt/php55/usr/share/php') in /home/klient.dhosting.pl/avamex/arturwegrzyn.pl/public_html/galeria/201008_Peenemunde/04/201008_Peenemunde_04.php on line 54
Wolin. Przy nabrzeżu wolińskim jest pizzernia. Rewelacja. Polecamy.
Wstaliśmy dość wcześnie, żeby zobaczyć ewenement w polskiej skali. Most drogowy otwierany w płaszczyźnie poziomej.
Śmiesznie, jakby droga usuwała się spod nóg.
Facet zrobił swoje i do domciu. Nastepne otwarcie o 14:00.
Niektórzy spóźnialscy i leniwi zdecydowli się przejść przechyłem.
Pogoda się poprawia więc ruszamy w miasto.
Osada o ponad 1000-letniej historii. Nie miejsce tu aby opisywać jej burzliwe dzieje, ale jeden fakt: w X w. kiedy Wolin próbował zdobyć Mieszko I Poznań i Gniezno liczyły po 4 tys. mieszkańców. Na Wolinie żyło 10 tys.
Niewielka senna mieścina, ożywajaca w pierwszych dniach sierpnia podczas Festiwalu Słowian i Wikingów. Poza turystami zjeżdżają tu grypy rekonstrukcyjne z całej Europy. Jesteśmy potęgą!
Wikingowie z Wolina to nie jakiś odłam skandynawów, to niezależny lud Wikingów słowiańskich, zawnych jómsvikingami, z którymi liczyła się ówczesna Europa. Ich historia jest fascynująca. Poszukajcie w necie. Rewelacja.
Niestety muzeum było w remoncie i nie było nam dane zobaczyć skarby, które na początku lat 50-tych zostały odkryte przez prof. Władysława Filipowiaka.
A oto jeden z tubylców, ta postać chyba nie wymaga komentarza.
Miejsce to warte jest zapewne osobnego opisu i zapewne całej strony. Na następnych fotkach zobaczycie to co my, może to zacheci Was do skierowania się kiedyś w to miejsce.
Opuszczamy nabrzeże - wyspę ...
... i płyniemy przez Dziwnę na stały ląd ...
... w miejsce gdzie powstała osada wikińska. W miejscu tym przed wiekami ... kurde znowu mnie ponosi ... miało nie być historii.
Łodzie odwzorowane od oryginałów, pływajace do tego stopnia, że w czasie festiwalu toczone są na nich bitwy morskie.
Jómsvikingowie byli potęgą w tym regionie przez ponad 400 lat (VIII - XII w.). Ich koniec spowodował kataklizm i najazdy szwedzko-duńskie.
W czasie wykopalisk z Dziwny wydobyto 7 parusetletnich łodzi, dzisiaj po rzece pływają ich wierne kopie.
Osada z wody wygląda imponująco.
Na tej łące rokrocznie odbywają się wielkie potyczki Wikingów skandynawskich i słowiańskich.
Wiernie odwzoraowana palisada z bramą wjazdowa do miasta.
Święty dąb w centrum wioski.
Kamień runiczny poświęcony Świętosławie, córce Mieszka I, żonie pierwszego króla szwedzkiego Eryka. My tu na południu w Krakowie, często nie mamy pojęcia jak mocne były związki pierwszych Piastów z Danią i Szwecją.
Wg starych receptur, dawnymi sposobami osiąga się dawne smaki.
Drogowskaz tak mi bliski - "Roskilde 5 dni i nocy". Roskilde - pierwsza stolica Danii - zwiedzaliśmy je kilka lat temu z Tomkami podczas naszych peregrynacji po Danii.
Centralne miejsce osady - brama obrzędowa.
Mitologia tych Słowian północy była mieszanką wierzeń skandynawskich i słowiańskich. Na czele bogów stał Świętowid o czterech twarzach.
Wszystkiego można dotknąć, wszystko przymierzyć.
Dom o konstrukcji zrembowej.
W każdej chacie wystrój i wyposażenie jakby przed chwilą wyszedł stąd gospodarz.
I żadnych atrap. Świeże, a właściwie nieświeże, ryby. Sprawdzając dotknąłem jednej z nich. Nie mogłem domyć rąk przez pół dnia (a przecież dwie rzeczy na świecie śmierdzą rybami - jedną z nich są ryby).
Wszyscy rozeszli się w swoją stronę i każdy zwiedzał po swojemu. Nagle spostrzegliśmy, że Piotr prowadzi bardzo dynamiczne rozmowy przez telefon.
Chata o konstrukcji palisadowej.
Konstrukcja międzysłupowa.
Replika 900-letniej dłubanki wykopanej z dna rzeki w latach 60-tych XX wieku.
Jak się okazało Joasi nawaliła spłuczka klozetowa i Piotrek naprawiał ją zaocznie - na odległość.
Serdeczne podziękowania dla Izy i Ewy ze Szczecina, które opowiedziały nam wile ciekawych rzeczy i pokazały to, co było warte zobaczenia.
Trochę było żal ruszać dalej, ale coż, taka dola trawelera.
I znowu na północ.
Zaraz za mostem zrobiło się szeroko i znowu powiało, czyżby następna porcja dynamicznego żeglarstwa?
Znowu cudnie, wiatr dmie w żagle, ciepło, słoneczko ...
... po drodze mijamy Wyspę Chrząstowską ...
... Potruś robi przechyły i balansuje na krawędziach ...
... a dokoła piękny świat.
Panowie postanowili nabrać wody od rufy ...
... i znowu zabawa - jak dzieci.
I tak niepostrzeżenie dotarliśmy do kamienia ...
... Kamienia Pomorskiego.
XIV wieczna Wieża Piastowska.
Koledzy byli zafascynowani.
Ruszamy w miasto.
Już niedługo będzie tu piękny, nowoczesny port jachtowy.
Jest pięknie, a zapowiada się jeszcze ciekawiej.
Minęło pare godzin, a Piotr, rączkami Joasi, dalej naprawia spłuczkę.
Gotycki ratusz na rynku Starego Miasta.
Wszystko w okolicach rynku wspaniale wyremontowane - uroczo!
Katedra św. Jana Chrzciciela ...
... a w niej słynne XVII wieczne organy zachwycające swym brzmieniem koneserów podczas rokrocznych, międzynarodowych festiwali.
XV wieczny, gotycki krucyfiks.
Pierwsze wzmianki o Kamieniu Pomorskim pochodzą z roku 142 n.e. Miasto to figuruje na mapie Klaudiusza Ptolemeusza pod nazwą Rugium.
Znaleźliśmy markecik Netto i zrobiliśmy zakupy, po minach widać, że kupilismy to co było nam potrzebne.
Janek nadał mu imię "Wysmagany" ...
... a Piotr się zaprzyjaźnił.
Część starego miasta otoczona była murami obronnymi. Okalały one głównie katedrę i w związku z tym nazywane są murami katedralymi. Pozostał ich spory fragment.
Zaczęliśmy w pięciu i robiliśmy wsystko, aby w pięciu skończyć.
Gotycka Baszta Piastowska i Brama Wolińska.
Smażone rybki w Kamieniu były wyśmienite!
Zobaczyliśmy co było do zobaczenia, zjedliśmy co było do zjedzenia, a poneważ pogoda zaczęła się troszkę! destabilizować postanowiliśmy ruszyć dalej.
Koło piatej zrobiło się dość groźnie.
Przywiało i wrona kręciła się jak oszalała.
Płynąć - nie płynąć?
Płynąć!
Pożegnalne spojrzenie ...
... pierwsze krople deszczu ...
... i lunęło, i zawiało ...
... ale za to potem zrobiło się bajecznie.
Burza tak jak nagle przyszła, tak szybko ustąpiła.
Zrobiło się słonecznie i wietrznie, a przecież to najbardziej lubią tygrysy.
I znowu wspaniałe żeglowanie!
Dziwnów. Nazwa pochodzi od rzeki Dziwny, która wypływa z Zalewu Szczecińskiego, mija wyspę i miasto Wolin i wzdłuż lewoskośnej mierzei wpada do Bałtyku. Właśnie w miejscu tego ujścia powstał Dziwnów.
Kurorcik pełną gębą.
Po długich poszukiwaniach miejsca na nocleg i próbie wyjścia w morze, przerwanej przez straż portową, zaparkowaliśmy w klasycznym porcie rybackim.
Dzięki lekkiemu znieczuleniu w pobliskim pubie nie odczuwaliśmy charakterystycznych dla tego miejsca dźwięków i zapachów.