Ależ czasy się zmieniają. Jeżeli dzisiaj państwo młodzi powiedzieliby swoim przyjaciołom, że w podróż poślubną wybierają się do Zakopanego, to odpowiedzią byłoby co najmniej zdziwienie – ale kiedyś było inaczej. Naszą "dwudziestą drugą" rocznicę ślubu postanowiliśmy spędzić, tak jak wtedy, pod Tatrami. Pojechaliśmy sami, bez Mai i Bessy, nie zapraszaliśmy nikogo z najbliższych, bo chcieliśmy być po prostu we dwoje. Liczyliśmy, że niepewna pogoda zniechęci tłumy "sandałowców" i wybraliśmy miejsca gdzie powinno byś lekko bezludnie. No i udało się.